Wywiad Galerii Wiele Sztuki z artystą Michałem Wareckim
Galeria Wiele Sztuki: Co obecnie Cię zajmuje jako artystę ?
Michał Warecki: Nie przepadam za pojęciem „artysta”, chociaż jakoś specjalnie też z nim nie walczę. Moja praca to malarstwo, a i tak mówię to ze wstydliwą niepewnością.
Więc jako malarza zajmuje mnie malowanie. Obecnie i stale. Nie potrafię opowiedzieć, czym ta chwila się różni się, albo wyróżnia. Jednak jeśli spoglądam, a czasem, nieczęsto, spoglądam do tyłu, na przykład na zdjęcia moich obrazów sprzed kilku lat to widzę różnicę. Zazwyczaj – choć nie zawsze – jest to różnica do przodu. Czasem w bok.
GWS:Czy udaje Ci się tworzyć zgodnie z własną wizją artystyczną ?
MW: Nie wiedziałem, że mam jakąś wizję artystyczną, ale może i tak. Jeżeli tak to tak – udaje się. Jako malarz żyjący z malarstwa niepokoję się czasem czy konieczność dbania o popularność nie będzie mnie jakoś nadmiernie wykrzywiać. Nadmiernie, bo jakieś krzywienienie w granicach przyzwoitości i (twutwutwu) artystycznej uczciwości jest nawet mile widziane.
I znowu zrobię ćwiczenie ze spojrzeniem do tyłu. Może nie widzę wizji, ale znajduję z zadowoleniem jakąś malarską osobowość i (jak by to nazwać?) logikę.

GWS: Jaki projekt siedzi Ci w głowie, czy już udało Ci się go zrealizować, jesteś w trakcie czy jeszcze ciągle go planujesz ?
MW: Oglądam często prace innych malarzy. Oczywiście historycznych, ale też (dzięki internetowi) małoznanych. I czasami niektórym z nich zazdroszczę. Nawet nie tyle konkretnego obrazu, ale stylu. Zwłaszcza, jeżeli czuję, że też bym tak umiał 🙂
Zazdroszczę malarzom tak różnym, że w końcu nie decyduję się któregokolwiek naśladować i robię swoje, ale… Mam taki pomysł (pewnie nie powinienem go zdradzać, bo większość jego wartości jest w niespodziance), żeby stworzyć alternatywne osobowości malarskie. Jakiegoś ekspresjonistę, pejzażystę freejazzmana czy jak go tam zwał. Właściwie jakieś kroki już poczyniłem. Można by zaprosić ich do wspólnej wystawy. Jak już namalują coś wartego.
GWS: Co najbardziej Ci przeszkadza w tworzeniu ?
MW: Oczywiście najlepiej mi się pracuje kiedy jestem wyspany, spokojny, nie zjem za dużo i nic mnie nie boli. Późnym popołudniem oczy przypominają mi, że nie mam trzydziestu, ani czterdziestu lat. Zakładam wtedy okulary plusy. Nie bardzo jeszcze umiem się nimi posługiwać, gubię się zmieniając ogniskową z płótna na paletę, ale paru niespodziewanych rzeczy już się nauczyłem w dorosłości, więc i z tym dam radę.
GWS: Jeżeli mogłabyś/ mógłbyś mieć wystawę w dowolnym miejscu na Ziemi to gdzie to miałoby być ?

MW: W pierwszej chwili przyszły mi do głowy jakieś spektakularne miejsca jak wysoka góra, daleka wyspa, albo któryś z biegunów (bo ograniczamy się, do Ziemi, prawda?). Ale jednak nie.
Od dawna wyznaję taką zasadę, że należy wystawiać obrazy tam gdzie są ludzie (oczywiście jeśli maluje się dla ludzi), zamiast obrażać się, że ludzie nie przyszli tam gdzie wisi wystawa. Oczywiście są miejsca gorsze, zarówno estetycznie jak i treściowo. Takie, jak centra handlowe, czy halle biurowców.
Wiem, bo wystawiałem w takich miejscach 🙂
Wyobrażam sobie też miejsca o właściwej poetyce i zawartości punkostwa oraz mające satysfakcjonujące ściany. Dobrze, żeby takie miejsce było w Warszawie, najlepiej blisko metra (chociaż niekoniecznie), żeby było jasne, zadaszone, z kibelkiem… Szukam takiego miejsca. Jeśli ktoś ma jakiś pomysł – zapraszam.

GWS: Dziękuję Michałowi a z Wami do zobaczenia przy kolejnym wywiadzie.